1. Niepokój ludzkoœci

Wstêp
1. Niepokój ludzkoÅ“ci
2. Co to jest reinkarnacja
3. Cel reinkarnacji
4. Proces reinkarnacji
5. Dowody reinkarnacji
6. Dowody reinkarnacji - pamiêæ minionych wcieleñ
7. Nadzieja ludzkoœci
1. Niepokój ludzkoÅ“ci
2. Co to jest reinkarnacja
3. Cel reinkarnacji
4. Proces reinkarnacji
5. Dowody reinkarnacji
6. Dowody reinkarnacji - pamiêæ minionych wcieleñ
7. Nadzieja ludzkoœci
Charakterystyczn¹ cech¹ naszej epoki jest niepokój intelektualny. Czy nie dlatego, ¿e wiêkszoϾ drêcz¹cych ludzi zagadnieñ pozostaje bez odpowiedzi? Wprawdzie granica pomiêdzy znanym a nieznanym zosta³a dziÅ“ znacznie przesuniêta, ale zaczynamy zdawaæ sobie sprawê, ¿e teren zdobyty jest o wiele mniejszy ni¿ przypuszczaliÅ“my. Na razie zwyk³emu widzowi zdawaæ siê mo¿e, i¿ nauka zdo³a poznaæ wszystko; ale uczony, badaj¹cy starannie i wytrwale ró¿ne zjawiska, wie dobrze, i¿ ze wszystkich stron otaczaj¹ go zagadki. Zwyk³emu nabo¿nemu chrzeÅ“cijaninowi zdaje siê równie¿, ¿e chrzeÅ“cijañstwo wspó³czesne jest potê¿n¹ fortec¹; lecz bardziej przenikliwy wzrok jego kierowników dostrzega na jego murach spêkania i rysy; mo¿e pod wp³ywem ognia nieub³aganej, a coraz Å“mielszej w swych atakach krytyki, czy kryzysu moralnego ludzkoÅ“ci.
Parê wieków temu rozpocz¹³ siê ostry konflikt pomiêdzy nauk¹ a teologi¹. Å’lepa wiara, tradycja, a nawet nie jeden dogmat, by³y podwa¿ane przez powagê badañ naukowych i Å“cis³ego rozumu; chwia³y siê te¿ pod ciÅ“nieniem nieustannych pytañ i w¹tpliwoÅ“ci co do wszelkich zagadnieñ ¿ycia. Dawne pojêcia o Bogu i duszy, o przeznaczeniu i objawieniu, zosta³y obalone jak i spekulatywne koncepcje o Å“wiecie niewidzialnym.
W tym okresie rewolucji intelektualnej wolnomyÅ“liciele wielu narodów zapragnêli zniszczyæ na zawsze przes¹d i fa³sz, jakie ich dotychczas przyt³acza³y; byli w tym jednak zbyt skorzy, za daleko poszli w tym niszczeniu i razem z przes¹dem odrzucili nie jedn¹ prawdê.
Nieuniknionym nastêpstwem tej reakcji by³ materializm. Pocz¹tkowo uwa¿ano, i¿ daæ on mo¿e zadawalaj¹c¹ odpowiedz na wszystkie pytania. Ludzie o¿ywieni t¹ nadziej¹ byli przekonani i¿ wszystko, nawet myÅ“l ludzka da siê wyt³umaczyæ logicznie i prosto, tak samo jak fakty Å“wiata fizycznego. Uwa¿ano i¿ poza energi¹, materi¹ i prawami które nimi rz¹dz¹, nic wiêcej nie istnieje we wszechÅ“wiecie; nie znajdywano miejsca na Å“wiadomoϾ.
Dawne wierzenia, które tak d³ugo zatrzymywa³y cywilizacjê w jej zwyciêskim pochodzie, umar³y – mówiono radoÅ“nie. Bóg by³ mitem, dusza wytworem wyobraŸni, przeznaczenie zamieniono w sprawn¹ funkcjonowaniem machinê Å“wiata, a religie zaczêto uwa¿aæ za stek naiwnych legend i mniej lub wiêcej zdrowej moralnoÅ“ci. Tak oto, na pocz¹tku tego nowego intelektualnego obudzenia siê, Å“cis³y rozum naukowy obala³ swego za¿artego wroga – Teologiê, i d¹¿y³ wielkimi krokami ku wielkim podbojom.
Nast¹pi³ okres jakby m³odzieñczego zapa³u. Gor¹czkowe pragnienie zdobywania pcha³o ludzi od jednego odkrycia do drugiego. Wydawa³o siê cz³owiekowi, ¿e za chwilê odgadnie wszystkie tajemnice natury. DoÅ“wiadczenia fizyki stwierdzi³y, i¿ przyroda a prawo, to jedno; chemia dziêki swym genialnym badaniom, odkrywa³a nieznan¹ budowê materii. Biologia ze sw¹ teori¹ ewolucji, wykazywa³a ³ad i celowoϾ w dziedzinach z³o¿onego ¿ycia organizmów; na warstwach i pok³adach skorupy ziemskiej odczytano cudown¹ historiê ubieg³ych wieków; wielkie teleskopy zestrzela³y i projekcyjnie rzuca³y na fotograficzn¹ kliszê, fale Å“wietlne olbrzymich mg³awic i milionów odleg³ych s³oñc; zaÅ“ cia³o ludzkie, badane przez dysekcjê, sta³o siê przedmiotem wielorakich nauk: anatomii, fizjologii, histologii, embriologii, medycyny itd.
Zda³o siê, i¿ za chwilê ca³y Å“wiat podda siê w³adzy cz³owieka i radosny, m³odzieñczy dreszcz zapa³u dla jego „wszechwiedzy” wstrz¹sn¹³ ludzkoÅ“ci¹.
PostarzeliÅ“my siê nieco od tego czasu; jeÅ“li nie ca³kiem znikn¹³ nasz zapa³, to o ile¿ jest on dziÅ“ spokojniejszy i bardziej dojrza³y. U¿ywane pocz¹tkowo, nieco poÅ“piesznie, metody naukowe powoli zastêpujemy innymi, coraz dok³adniejszymi i odpowiedniejszymi. Wiele pojêæ odrzuconych w przeci¹gu ostatnich czterech wieków podejmujemy teraz na nowo i poddajemy szczegó³owym badaniom. Jak poszukiwacze drogocennych minera³ów skrzêtnie przegl¹damy od³amki, które w pierwszej chwili odrzuciliÅ“my, i znajdujemy wÅ“ród nich jeszcze wiele skarbów. Przekonujemy siê równie¿, ¿e wÅ“ród najbardziej cenionych przez nas klejnotów by³o wiele fa³szywych i bez wartoÅ“ci. Nauka musia³a odrzuciæ nie jedn¹ ze swych teorii; religia nie jeden dogmat, filozofia nie jedn¹ koncepcjê. I ludzie zaniepokojeni rzucaj¹ trwo¿ne, choæ niejasno formu³owane pytanie: ku czemu idziemy – co z dalszych badañ wyniknie? Jest oczywiste, ¿e wiele dawnych teorii i dogmatów nie da siê utrzymaæ – ale co je zast¹pi? ¯¹dza poznania stwarza wci¹æ nowe i bardziej z³o¿one pytania, a wiele z nich pozostaje bez odpowiedzi. St¹d niepewnoϾ, zmieniaj¹ca siê w mêcz¹cy, a nieraz bolesny niepokój. Materializm sta³ siê dziÅ“ bez w¹tpienia prze¿ytkiem; ale myÅ“l religijna nowej epoki szuka gor¹czkowo, a mo¿e i niepewnie, odpowiedniego wyra¿enia siê i prawdziwszych syntez.
Czy Bóg istnieje? Czy istnieje jakieÅ“ prawo moralne u pod³o¿a wszechÅ“wiata? A je¿eli tak, czemu¿ okrucieñstwo i przemoc panuj¹? Dlaczego silny niszczy i wyzyskuje s³abszych, a m³odsi padaj¹ ofiar¹ starszych?
Je¿eli Bóg naprawdê istnieje sk¹d tyle nêdzy i mêki na Å“wiecie, tyle niezas³u¿onego cierpienia, okrucieñstwa i potwornoÅ“ci; a z drugiej strony tylu niesprawiedliwie uprzywilejowanych? Dlaczego dziej¹ siê niewyt³umaczone zdarzenia – oto mê¿czyzna w sile wieku nagle traci wzrok; a matkê karmi¹c¹ niemowlê zabija pijany woŸnica; ile¿ dzieci mêczy siê niewinnie, w d³ugich dotkliwych chorobach? Czy¿ naprawdê wraz z Millem, trzeba powiedzieæ, ¿e jeÅ“li istnieje Bóg, to albo siê tymi sprawami wcale nie zajmuje, albo nie moc jest zmieniæ w nich cokolwiek? Mówi¹c o niezbadanej OpatrznoÅ“ci, nie rozwi¹zujemy problemu, dowodzimy tylko naszej niewiedzy.
Czy czyny dobre poci¹gaj¹ za sob¹ nagrodê, a z³e karê? DoÅ“wiadczenie nam mówi, ¿e zwykle jest inaczej. Ile¿ to razy zbrodniarz buja swobodnie po Å“wiecie, a ludzie niewinni gin¹ w wiêzieniach. Przeciêtni i marni zdobywaj¹ dostatki i stanowiska, a ludzie o istotnej wartoÅ“ci uginaj¹ siê pod brzemieniem niedostatku i troski. NienawiϾ i zazdroϾ podstêpnie podcinaj¹ pracê i ¿ycie ludzi czynu, a t³um oklaskuje szalbierstwa kuglarzy. KoÅ“cio³y, które pragn¹ ludzkoÅ“ci pomagaæ, trac¹ sferê wp³ywów oraz mo¿noϾ dzia³ania, a wystêpek zdaje siê byæ z ka¿dym dniem silniejszy. W interesach handlowych uczciwoϾ nie pop³aca – powtarza siê dziÅ“ na targowiskach – oszust jest panem, Å“wiêty by tam miejsca nie znalaz³. Cnoty chrzeÅ“cijañskie nie mog¹ siê oprzeæ sile brutalnej, wszak musimy siê zbroiæ, by nie paϾ ofiar¹ silniejszego. Te s³owa i tym podobne, s³yszy siê dziÅ“ wci¹¿.
Niedawno wypuszczono z wiêzienia skazañca, który spêdzi³ tam prawie trzeci¹ czêœæ swojego ¿ycia. OkolicznoÅ“ci tak siê nieszczêœliwie przeciw niemu z³o¿y³y, ¿e po mimo jego protestów i zapewnieñ o swej niewinnoÅ“ci, by³ skazany na do¿ywotnie ciê¿kie roboty. Po dwudziestu latach, w³aÅ“ciwy zbrodniarz na ³o¿u Å“mierci, przyzna³ siê do winy. Domniemany, a niewinny odzyska³ wolnoϾ, ale w jakim¿e stanie! Jako ruina fizyczna, umys³owa i moralna, gdy¿ nasz chwalebny system wiêzienny ³amie i niszczy nie tylko zdrowie ludzkie. W tym stanie spotka³ go pewien ksi¹dz protestancki interesuj¹cy siê opuszczaj¹cymi wiêzienie skazañcami, cz³owiek o g³êbokim rozumie i wielkim sercu, i chcia³ go pocieszyæ i daæ mu oparcie. Czuj¹c ca³¹ niemoc s³ów, po³o¿y³ mu po prostu rêkê na ramieniu, zaklinaj¹c, aby by³ silny i cierpliwy, aby wierzy³ i ufa³ w moc Boga i mi³oϾ Chrystusa. Lecz s³owa te nieoczekiwane wywar³y wra¿enie; nag³ym ruchem by³y wiêzieñ podniós³ g³owê i p³omieñ buntu b³ysn¹³ w oczach przygas³ych i zmatowia³ych gorycz¹ 20 lat; g³osem urywanym a g³uchym jednym tchem wyrzuci³ pytanie: „Jak Å“miecie mówiæ mi, i¿ to wola Boga wtr¹ci³a mnie do wiêzienia? JeÅ“li Bóg jest mi³uj¹c¹ sprawiedliwoÅ“ci¹, czemu¿ mnie nie uratowa³? Có¿em uczyni³, by zas³u¿yæ na takie cierpienie? By³em uczciwy i pracowa³em dla swojej rodziny, któr¹ kocha³em. Wtr¹cono mnie na dno piek³a za zbrodnie której nie pope³ni³em. By³o¿ wol¹ Boga, by ¿ona moja i dzieci z g³odu umar³y? Gdzie¿ s¹ one teraz, od lat nie mam ¿adnych wiadomoÅ“ci. Zginê³y z nêdzy, lub mo¿e spotka³ je los od Å“mierci straszniejszy. A ja? Spójrzcie na mnie! Czy¿ nie jestem ruin¹, odpadkiem, odrzuconym na gnojowisko waszej cywilizacji? I wy Å“miecie twierdziæ, ¿e tego Bóg chcia³? IdŸcie - nie chcê takiego Boga”.
I ksi¹dz oddali³ siê z ¿alem w sercu, gdy¿ nie mia³ argumentów i nie umia³ przekonaæ tego cz³owieka, ¿e jednak Bóg istnieje i Jego mi³oϾ.
Religia chcia³aby nas przekonaæ, ¿e w innym Å“wiecie cierpienia nasze bêd¹ wynagrodzone, grzechy znajd¹ przebaczenie, a ciemnotê zast¹pi wiedza. Przez wiele wieków ludzie z nadziej¹ wznosili oczy ku tym obiecanym zaÅ“wiatom, cierpi¹c na ziemi, by w innym Å“wiecie otrzymaæ obiecan¹ nagrodê. Ale dziÅ“ coraz natarczywiej cisn¹ siê pytania pe³ne zw¹tpienia. JeÅ“li Bóg stworzy³ ten nasz Å“wiat takim jakim jest, na czym¿e mamy oprzeæ nadziejê, ¿e inny bêdzie lepiej zorganizowany? JeÅ“li tutaj tak ma³o sprawiedliwoÅ“ci, dlaczegó¿ tam ma jej byæ wiêcej? A je¿eli przychodz¹c na Å“wiat wszystkie dusze s¹ sobie równe, dlaczegó¿ losy ludzkie s¹ tak uderzaj¹co nierówne? Dlaczego nie wszyscy maj¹ jednakow¹ sposobnoϾ i ³atwoϾ rozwoju, czy jest to rzecz¹ przypadku? A przecie wszystkie inne zjawiska w naszym widzialnym Å“wiecie s¹ rz¹dzone niewzruszonymi przyrodniczymi prawami. Sk¹d ta niezgodnoϾ?
W Å“wiecie, w którym ¿yjemy równoϾ ludzi jest mitem, pomimo g³oÅ“nych mów i frazesów; fizycznie, moralnie, duchowo, umys³owo nie jesteÅ“my równi; Å“rodki którymi rozporz¹dzamy, przeszkody, które nam utrudniaj¹ drogê s¹ inne dla ka¿dego, a los najczêœciej zdaje siê kpiæ z naszych planów.
Jedni posiadaj¹ zdrowie i si³y fizyczne, drudzy maj¹ cia³o w¹t³e i chore. Jednym wdziêk i ujmuj¹ca powierzchownoœæ u³atwia ¿ycie i budzi sympatie otoczenia, u innych szorstka zewnêtrznoœæ odtr¹ca od siebie. Jedni siê ciesz¹ ¿yw¹ inteligencj¹, a drudzy zaledwie potrafi¹ powoli i z trudem kojarzyæ pojêcia. A miejsce jakie zajmujemy w œwiecie jak¿e bardzo jest zale¿ne od naszych fizycznych i intelektualnych zdolnoœci.
RównoϾ? Ale¿ sama natura jej zaprzecza!
W jednym z naszych wielkich miast mogliÅ“my widzieæ od szeregu lat kalekê, siaduj¹cego na skrzy¿owaniu ulic na ma³ym dywaniku. Mia³ ju¿ ze czterdzieÅ“ci lat, a by³ wzrostu dziesiêcioletniego dziecka, nogi i rêce mia³ powykrêcane, a¿ ciê¿ko by³o nañ patrzeæ. Od lat, a mo¿e od dziecka siadywa³ tak sprzedaj¹c o³ówki na rogu ulicy, dla utrzymania swego smutnego ¿ycia. Ca³y jego intelektualny Å“wiat zamyka³ siê w tym pasie ulicy. Porównajcie przygniataj¹ce ograniczenie tego ¿ycia, jego cierpienia fizyczne, g³uch¹, a mo¿e pal¹c¹ têsknotê do mi³oÅ“ci, jednostajnoϾ dni, ciasnotê horyzontu, porównajcie z bogactwem mo¿liwoÅ“ci przeró¿nych, z mnogoÅ“ci¹ wra¿eñ i prze¿yæ i uczuæ w ¿yciu któregokolwiek z nas. Je¿eli wierzymy w istnienie mocy bo¿ej, to ona jest odpowiedzialna za przeznaczenie tego cz³owieka, albo bezpoÅ“rednio za skierowanie duszy czystej w cia³o u³omne, albo te¿ poÅ“rednio, za stworzenie Å“wiata w którym tragedie podobne s¹ mo¿liwe.
Dlaczego zewnêtrzne okolicznoÅ“ci stwarzaj¹ tak straszne ró¿nice miêdzy ludŸmi?
Jedno dziecko przychodzi na Å“wiat w wiosce Eskimosów i przez to samo ju¿ jest skazane na ¿ycie ciasne, o szczup³ej skali mo¿liwoÅ“ci; drugie znajduje wÅ“ród wysokiej cywilizacji wszystkie bogactwa kultury i najszerszego wykszta³cenia. Jedno siê rodzi w brudnej, nêdznej norze, gdzie siê t³ocz¹ mêty ludzkiego ¿ycia, ¿yje odziane w ³achmany, rozwija siê w rynsztoku; drugie w rodzinie kochaj¹cej i subtelnej, wÅ“ród piêkna i najodpowiedniejszych warunków, znajduje pomoc w rozwijaniu najlepszych cech swego charakteru. Z jednego wyroÅ“nie bezdomny ¿ebrak lub z³oczyñca – drugi siê stanie jednym z kierowców swego narodu, twórc¹ w swym spo³eczeñstwie. JeÅ“li dusze naprawdê istniej¹ i s¹ równe przy urodzeniu, po có¿ to wyraŸne faworyzowanie? Jeden jest z góry skazany na ¿ycie w nêdzy i biedzie, drugi na ¿ycie szczêœliwe i ³atwe. Czy¿ przeznaczenia nasze s¹ nam z góry narzucone, bez celu, ¿adnym nie rz¹dzone prawem? Gdzie wiêc szukaæ mamy dowodu sprawiedliwoÅ“ci i mi³oÅ“ci Bo¿ej? Ka¿dy cz³owiek inne na swej drodze spotyka sposobnoÅ“ci, có¿ nimi kieruje? Przypadek? Jeden ca³e ¿ycie pracuje wytrwale, a zdarzenie nieoczekiwane zrz¹dza, ¿e wszystko traci i stare lata spêdza w nêdznym przytu³ku, na ³asce. Drugi dziedziczy maj¹tki i tytu³y, rozbija siê na jachtach i w automobilach, nurza siê w zysku i wszelkich wyrafinowaniach wspó³czesnej kultury; mo¿e to byæ paso¿yt, pró¿niak, bezpo¿yteczny dla kraju, ale ma rêce pe³ne z³ota. Dlaczegó¿ tak jest, jeÅ“li nam mówi¹, ¿e ptaszek najmniejszy bez Bo¿ej woli nie ginie?
Nieprawd¹ jest, ¿e zale¿y to od pracy i inteligencji. Tylu wielkiej wartoÅ“ci ludziom nie udaj¹ siê najenergiczniejsze wysi³ki, tylu miernych i niezdolnych powodzi siê nieustannie, a fortuna zdaje siê sama ich szukaæ. Chc¹c nie chc¹c musimy przyznaæ, i¿ Å“wiat pe³en jest uderzaj¹cych ró¿nic i niesprawiedliwoÅ“ci, których zwyk³a religia nie t³umaczy. Czujemy instynktownie, ¿e musi istnieæ jakiÅ“ wy¿szy, boski pierwiastek na dnie ka¿dej rzeczy i wszelkich zjawisk, lecz dowieϾ, stwierdziæ jego istnienia, opieraj¹c siê na faktach widzialnych nie jesteÅ“my w stanie. Odwrotnie, zdawa³oby siê na podstawie obserwacji, i¿ chaos moralny przewa¿a nad jakimkolwiek ³adem i prawem moralnym.
Nie dziw wiêc, ¿e z dniem ka¿dym zmniejsza siê liczba ludzi szczerze wierz¹cych. Wprawdzie chrzeÅ“cijañstwo stara³o siê rozwi¹zaæ te wszystkie problemy, podaj¹c dwa t³umaczenia: grzech pierworodny i wolê Bo¿¹. Ale ¿adna z tych odpowiedzi nie zadawala wspó³czesnego umys³u. Pierwsza nie wystarcza, gdy¿ nauka mówi o nie istnieniu takiego Adama jakiego przedstawia historia Å“wiêta, uwa¿aj¹c go raczej za symbol ca³ej rasy ludzkiej, ni¿ za indywidualn¹ jednostkê - a wiêc i grzech pierworodny istnieæ nie móg³, nauka i jemu daje z go³a inne t³umaczenie. Druga nie zadawala, gdy¿ wówczas Bóg by³by bezpoÅ“rednio odpowiedzialny za cierpienie i mêkê ludzkoÅ“ci, zw³aszcza za warunki, w których jednostka od urodzenia siê znajduje.
I wzdragamy siê nie mog¹c pogodziæ tego pojêcia z wszechmi³oœci¹ i wszechsprawiedliwoœci¹ Istoty Najwy¿szej.
Te i tyle, zagadnieñ niepokoi nie od dziÅ“ wspó³czesn¹ ludzkoϾ, a niejedno serce nape³nia rozpacz¹. Rozwi¹zanie ich wydaje siê niemo¿liwe; a jednak jeÅ“li pozostaj¹ bez odpowiedzi ca³a religia traci sw¹ wartoϾ i nie dziw, ¿e ludzie nie chc¹ siêgaæ poza materialny Å“wiat.
Potrzebny nam klucz, który by da³ rozwi¹zanie wszystkich tych zagadnieñ, przywracaj¹c ¿yciu ducha jego istotn¹ treϾ, odnawiaj¹c wiarê w sprawiedliwoϾ i mi³oϾ Boga, w prawo i cel ¿ycia.
Kluczem tym jest reinkarnacja.
Parê wieków temu rozpocz¹³ siê ostry konflikt pomiêdzy nauk¹ a teologi¹. Å’lepa wiara, tradycja, a nawet nie jeden dogmat, by³y podwa¿ane przez powagê badañ naukowych i Å“cis³ego rozumu; chwia³y siê te¿ pod ciÅ“nieniem nieustannych pytañ i w¹tpliwoÅ“ci co do wszelkich zagadnieñ ¿ycia. Dawne pojêcia o Bogu i duszy, o przeznaczeniu i objawieniu, zosta³y obalone jak i spekulatywne koncepcje o Å“wiecie niewidzialnym.
W tym okresie rewolucji intelektualnej wolnomyÅ“liciele wielu narodów zapragnêli zniszczyæ na zawsze przes¹d i fa³sz, jakie ich dotychczas przyt³acza³y; byli w tym jednak zbyt skorzy, za daleko poszli w tym niszczeniu i razem z przes¹dem odrzucili nie jedn¹ prawdê.
Nieuniknionym nastêpstwem tej reakcji by³ materializm. Pocz¹tkowo uwa¿ano, i¿ daæ on mo¿e zadawalaj¹c¹ odpowiedz na wszystkie pytania. Ludzie o¿ywieni t¹ nadziej¹ byli przekonani i¿ wszystko, nawet myÅ“l ludzka da siê wyt³umaczyæ logicznie i prosto, tak samo jak fakty Å“wiata fizycznego. Uwa¿ano i¿ poza energi¹, materi¹ i prawami które nimi rz¹dz¹, nic wiêcej nie istnieje we wszechÅ“wiecie; nie znajdywano miejsca na Å“wiadomoϾ.
Dawne wierzenia, które tak d³ugo zatrzymywa³y cywilizacjê w jej zwyciêskim pochodzie, umar³y – mówiono radoÅ“nie. Bóg by³ mitem, dusza wytworem wyobraŸni, przeznaczenie zamieniono w sprawn¹ funkcjonowaniem machinê Å“wiata, a religie zaczêto uwa¿aæ za stek naiwnych legend i mniej lub wiêcej zdrowej moralnoÅ“ci. Tak oto, na pocz¹tku tego nowego intelektualnego obudzenia siê, Å“cis³y rozum naukowy obala³ swego za¿artego wroga – Teologiê, i d¹¿y³ wielkimi krokami ku wielkim podbojom.
Nast¹pi³ okres jakby m³odzieñczego zapa³u. Gor¹czkowe pragnienie zdobywania pcha³o ludzi od jednego odkrycia do drugiego. Wydawa³o siê cz³owiekowi, ¿e za chwilê odgadnie wszystkie tajemnice natury. DoÅ“wiadczenia fizyki stwierdzi³y, i¿ przyroda a prawo, to jedno; chemia dziêki swym genialnym badaniom, odkrywa³a nieznan¹ budowê materii. Biologia ze sw¹ teori¹ ewolucji, wykazywa³a ³ad i celowoϾ w dziedzinach z³o¿onego ¿ycia organizmów; na warstwach i pok³adach skorupy ziemskiej odczytano cudown¹ historiê ubieg³ych wieków; wielkie teleskopy zestrzela³y i projekcyjnie rzuca³y na fotograficzn¹ kliszê, fale Å“wietlne olbrzymich mg³awic i milionów odleg³ych s³oñc; zaÅ“ cia³o ludzkie, badane przez dysekcjê, sta³o siê przedmiotem wielorakich nauk: anatomii, fizjologii, histologii, embriologii, medycyny itd.
Zda³o siê, i¿ za chwilê ca³y Å“wiat podda siê w³adzy cz³owieka i radosny, m³odzieñczy dreszcz zapa³u dla jego „wszechwiedzy” wstrz¹sn¹³ ludzkoÅ“ci¹.
PostarzeliÅ“my siê nieco od tego czasu; jeÅ“li nie ca³kiem znikn¹³ nasz zapa³, to o ile¿ jest on dziÅ“ spokojniejszy i bardziej dojrza³y. U¿ywane pocz¹tkowo, nieco poÅ“piesznie, metody naukowe powoli zastêpujemy innymi, coraz dok³adniejszymi i odpowiedniejszymi. Wiele pojêæ odrzuconych w przeci¹gu ostatnich czterech wieków podejmujemy teraz na nowo i poddajemy szczegó³owym badaniom. Jak poszukiwacze drogocennych minera³ów skrzêtnie przegl¹damy od³amki, które w pierwszej chwili odrzuciliÅ“my, i znajdujemy wÅ“ród nich jeszcze wiele skarbów. Przekonujemy siê równie¿, ¿e wÅ“ród najbardziej cenionych przez nas klejnotów by³o wiele fa³szywych i bez wartoÅ“ci. Nauka musia³a odrzuciæ nie jedn¹ ze swych teorii; religia nie jeden dogmat, filozofia nie jedn¹ koncepcjê. I ludzie zaniepokojeni rzucaj¹ trwo¿ne, choæ niejasno formu³owane pytanie: ku czemu idziemy – co z dalszych badañ wyniknie? Jest oczywiste, ¿e wiele dawnych teorii i dogmatów nie da siê utrzymaæ – ale co je zast¹pi? ¯¹dza poznania stwarza wci¹æ nowe i bardziej z³o¿one pytania, a wiele z nich pozostaje bez odpowiedzi. St¹d niepewnoϾ, zmieniaj¹ca siê w mêcz¹cy, a nieraz bolesny niepokój. Materializm sta³ siê dziÅ“ bez w¹tpienia prze¿ytkiem; ale myÅ“l religijna nowej epoki szuka gor¹czkowo, a mo¿e i niepewnie, odpowiedniego wyra¿enia siê i prawdziwszych syntez.
Czy Bóg istnieje? Czy istnieje jakieÅ“ prawo moralne u pod³o¿a wszechÅ“wiata? A je¿eli tak, czemu¿ okrucieñstwo i przemoc panuj¹? Dlaczego silny niszczy i wyzyskuje s³abszych, a m³odsi padaj¹ ofiar¹ starszych?
Je¿eli Bóg naprawdê istnieje sk¹d tyle nêdzy i mêki na Å“wiecie, tyle niezas³u¿onego cierpienia, okrucieñstwa i potwornoÅ“ci; a z drugiej strony tylu niesprawiedliwie uprzywilejowanych? Dlaczego dziej¹ siê niewyt³umaczone zdarzenia – oto mê¿czyzna w sile wieku nagle traci wzrok; a matkê karmi¹c¹ niemowlê zabija pijany woŸnica; ile¿ dzieci mêczy siê niewinnie, w d³ugich dotkliwych chorobach? Czy¿ naprawdê wraz z Millem, trzeba powiedzieæ, ¿e jeÅ“li istnieje Bóg, to albo siê tymi sprawami wcale nie zajmuje, albo nie moc jest zmieniæ w nich cokolwiek? Mówi¹c o niezbadanej OpatrznoÅ“ci, nie rozwi¹zujemy problemu, dowodzimy tylko naszej niewiedzy.
Czy czyny dobre poci¹gaj¹ za sob¹ nagrodê, a z³e karê? DoÅ“wiadczenie nam mówi, ¿e zwykle jest inaczej. Ile¿ to razy zbrodniarz buja swobodnie po Å“wiecie, a ludzie niewinni gin¹ w wiêzieniach. Przeciêtni i marni zdobywaj¹ dostatki i stanowiska, a ludzie o istotnej wartoÅ“ci uginaj¹ siê pod brzemieniem niedostatku i troski. NienawiϾ i zazdroϾ podstêpnie podcinaj¹ pracê i ¿ycie ludzi czynu, a t³um oklaskuje szalbierstwa kuglarzy. KoÅ“cio³y, które pragn¹ ludzkoÅ“ci pomagaæ, trac¹ sferê wp³ywów oraz mo¿noϾ dzia³ania, a wystêpek zdaje siê byæ z ka¿dym dniem silniejszy. W interesach handlowych uczciwoϾ nie pop³aca – powtarza siê dziÅ“ na targowiskach – oszust jest panem, Å“wiêty by tam miejsca nie znalaz³. Cnoty chrzeÅ“cijañskie nie mog¹ siê oprzeæ sile brutalnej, wszak musimy siê zbroiæ, by nie paϾ ofiar¹ silniejszego. Te s³owa i tym podobne, s³yszy siê dziÅ“ wci¹¿.
Niedawno wypuszczono z wiêzienia skazañca, który spêdzi³ tam prawie trzeci¹ czêœæ swojego ¿ycia. OkolicznoÅ“ci tak siê nieszczêœliwie przeciw niemu z³o¿y³y, ¿e po mimo jego protestów i zapewnieñ o swej niewinnoÅ“ci, by³ skazany na do¿ywotnie ciê¿kie roboty. Po dwudziestu latach, w³aÅ“ciwy zbrodniarz na ³o¿u Å“mierci, przyzna³ siê do winy. Domniemany, a niewinny odzyska³ wolnoϾ, ale w jakim¿e stanie! Jako ruina fizyczna, umys³owa i moralna, gdy¿ nasz chwalebny system wiêzienny ³amie i niszczy nie tylko zdrowie ludzkie. W tym stanie spotka³ go pewien ksi¹dz protestancki interesuj¹cy siê opuszczaj¹cymi wiêzienie skazañcami, cz³owiek o g³êbokim rozumie i wielkim sercu, i chcia³ go pocieszyæ i daæ mu oparcie. Czuj¹c ca³¹ niemoc s³ów, po³o¿y³ mu po prostu rêkê na ramieniu, zaklinaj¹c, aby by³ silny i cierpliwy, aby wierzy³ i ufa³ w moc Boga i mi³oϾ Chrystusa. Lecz s³owa te nieoczekiwane wywar³y wra¿enie; nag³ym ruchem by³y wiêzieñ podniós³ g³owê i p³omieñ buntu b³ysn¹³ w oczach przygas³ych i zmatowia³ych gorycz¹ 20 lat; g³osem urywanym a g³uchym jednym tchem wyrzuci³ pytanie: „Jak Å“miecie mówiæ mi, i¿ to wola Boga wtr¹ci³a mnie do wiêzienia? JeÅ“li Bóg jest mi³uj¹c¹ sprawiedliwoÅ“ci¹, czemu¿ mnie nie uratowa³? Có¿em uczyni³, by zas³u¿yæ na takie cierpienie? By³em uczciwy i pracowa³em dla swojej rodziny, któr¹ kocha³em. Wtr¹cono mnie na dno piek³a za zbrodnie której nie pope³ni³em. By³o¿ wol¹ Boga, by ¿ona moja i dzieci z g³odu umar³y? Gdzie¿ s¹ one teraz, od lat nie mam ¿adnych wiadomoÅ“ci. Zginê³y z nêdzy, lub mo¿e spotka³ je los od Å“mierci straszniejszy. A ja? Spójrzcie na mnie! Czy¿ nie jestem ruin¹, odpadkiem, odrzuconym na gnojowisko waszej cywilizacji? I wy Å“miecie twierdziæ, ¿e tego Bóg chcia³? IdŸcie - nie chcê takiego Boga”.
I ksi¹dz oddali³ siê z ¿alem w sercu, gdy¿ nie mia³ argumentów i nie umia³ przekonaæ tego cz³owieka, ¿e jednak Bóg istnieje i Jego mi³oϾ.
Religia chcia³aby nas przekonaæ, ¿e w innym Å“wiecie cierpienia nasze bêd¹ wynagrodzone, grzechy znajd¹ przebaczenie, a ciemnotê zast¹pi wiedza. Przez wiele wieków ludzie z nadziej¹ wznosili oczy ku tym obiecanym zaÅ“wiatom, cierpi¹c na ziemi, by w innym Å“wiecie otrzymaæ obiecan¹ nagrodê. Ale dziÅ“ coraz natarczywiej cisn¹ siê pytania pe³ne zw¹tpienia. JeÅ“li Bóg stworzy³ ten nasz Å“wiat takim jakim jest, na czym¿e mamy oprzeæ nadziejê, ¿e inny bêdzie lepiej zorganizowany? JeÅ“li tutaj tak ma³o sprawiedliwoÅ“ci, dlaczegó¿ tam ma jej byæ wiêcej? A je¿eli przychodz¹c na Å“wiat wszystkie dusze s¹ sobie równe, dlaczegó¿ losy ludzkie s¹ tak uderzaj¹co nierówne? Dlaczego nie wszyscy maj¹ jednakow¹ sposobnoϾ i ³atwoϾ rozwoju, czy jest to rzecz¹ przypadku? A przecie wszystkie inne zjawiska w naszym widzialnym Å“wiecie s¹ rz¹dzone niewzruszonymi przyrodniczymi prawami. Sk¹d ta niezgodnoϾ?
W Å“wiecie, w którym ¿yjemy równoϾ ludzi jest mitem, pomimo g³oÅ“nych mów i frazesów; fizycznie, moralnie, duchowo, umys³owo nie jesteÅ“my równi; Å“rodki którymi rozporz¹dzamy, przeszkody, które nam utrudniaj¹ drogê s¹ inne dla ka¿dego, a los najczêœciej zdaje siê kpiæ z naszych planów.
Jedni posiadaj¹ zdrowie i si³y fizyczne, drudzy maj¹ cia³o w¹t³e i chore. Jednym wdziêk i ujmuj¹ca powierzchownoœæ u³atwia ¿ycie i budzi sympatie otoczenia, u innych szorstka zewnêtrznoœæ odtr¹ca od siebie. Jedni siê ciesz¹ ¿yw¹ inteligencj¹, a drudzy zaledwie potrafi¹ powoli i z trudem kojarzyæ pojêcia. A miejsce jakie zajmujemy w œwiecie jak¿e bardzo jest zale¿ne od naszych fizycznych i intelektualnych zdolnoœci.
RównoϾ? Ale¿ sama natura jej zaprzecza!
W jednym z naszych wielkich miast mogliÅ“my widzieæ od szeregu lat kalekê, siaduj¹cego na skrzy¿owaniu ulic na ma³ym dywaniku. Mia³ ju¿ ze czterdzieÅ“ci lat, a by³ wzrostu dziesiêcioletniego dziecka, nogi i rêce mia³ powykrêcane, a¿ ciê¿ko by³o nañ patrzeæ. Od lat, a mo¿e od dziecka siadywa³ tak sprzedaj¹c o³ówki na rogu ulicy, dla utrzymania swego smutnego ¿ycia. Ca³y jego intelektualny Å“wiat zamyka³ siê w tym pasie ulicy. Porównajcie przygniataj¹ce ograniczenie tego ¿ycia, jego cierpienia fizyczne, g³uch¹, a mo¿e pal¹c¹ têsknotê do mi³oÅ“ci, jednostajnoϾ dni, ciasnotê horyzontu, porównajcie z bogactwem mo¿liwoÅ“ci przeró¿nych, z mnogoÅ“ci¹ wra¿eñ i prze¿yæ i uczuæ w ¿yciu któregokolwiek z nas. Je¿eli wierzymy w istnienie mocy bo¿ej, to ona jest odpowiedzialna za przeznaczenie tego cz³owieka, albo bezpoÅ“rednio za skierowanie duszy czystej w cia³o u³omne, albo te¿ poÅ“rednio, za stworzenie Å“wiata w którym tragedie podobne s¹ mo¿liwe.
Dlaczego zewnêtrzne okolicznoÅ“ci stwarzaj¹ tak straszne ró¿nice miêdzy ludŸmi?
Jedno dziecko przychodzi na Å“wiat w wiosce Eskimosów i przez to samo ju¿ jest skazane na ¿ycie ciasne, o szczup³ej skali mo¿liwoÅ“ci; drugie znajduje wÅ“ród wysokiej cywilizacji wszystkie bogactwa kultury i najszerszego wykszta³cenia. Jedno siê rodzi w brudnej, nêdznej norze, gdzie siê t³ocz¹ mêty ludzkiego ¿ycia, ¿yje odziane w ³achmany, rozwija siê w rynsztoku; drugie w rodzinie kochaj¹cej i subtelnej, wÅ“ród piêkna i najodpowiedniejszych warunków, znajduje pomoc w rozwijaniu najlepszych cech swego charakteru. Z jednego wyroÅ“nie bezdomny ¿ebrak lub z³oczyñca – drugi siê stanie jednym z kierowców swego narodu, twórc¹ w swym spo³eczeñstwie. JeÅ“li dusze naprawdê istniej¹ i s¹ równe przy urodzeniu, po có¿ to wyraŸne faworyzowanie? Jeden jest z góry skazany na ¿ycie w nêdzy i biedzie, drugi na ¿ycie szczêœliwe i ³atwe. Czy¿ przeznaczenia nasze s¹ nam z góry narzucone, bez celu, ¿adnym nie rz¹dzone prawem? Gdzie wiêc szukaæ mamy dowodu sprawiedliwoÅ“ci i mi³oÅ“ci Bo¿ej? Ka¿dy cz³owiek inne na swej drodze spotyka sposobnoÅ“ci, có¿ nimi kieruje? Przypadek? Jeden ca³e ¿ycie pracuje wytrwale, a zdarzenie nieoczekiwane zrz¹dza, ¿e wszystko traci i stare lata spêdza w nêdznym przytu³ku, na ³asce. Drugi dziedziczy maj¹tki i tytu³y, rozbija siê na jachtach i w automobilach, nurza siê w zysku i wszelkich wyrafinowaniach wspó³czesnej kultury; mo¿e to byæ paso¿yt, pró¿niak, bezpo¿yteczny dla kraju, ale ma rêce pe³ne z³ota. Dlaczegó¿ tak jest, jeÅ“li nam mówi¹, ¿e ptaszek najmniejszy bez Bo¿ej woli nie ginie?
Nieprawd¹ jest, ¿e zale¿y to od pracy i inteligencji. Tylu wielkiej wartoÅ“ci ludziom nie udaj¹ siê najenergiczniejsze wysi³ki, tylu miernych i niezdolnych powodzi siê nieustannie, a fortuna zdaje siê sama ich szukaæ. Chc¹c nie chc¹c musimy przyznaæ, i¿ Å“wiat pe³en jest uderzaj¹cych ró¿nic i niesprawiedliwoÅ“ci, których zwyk³a religia nie t³umaczy. Czujemy instynktownie, ¿e musi istnieæ jakiÅ“ wy¿szy, boski pierwiastek na dnie ka¿dej rzeczy i wszelkich zjawisk, lecz dowieϾ, stwierdziæ jego istnienia, opieraj¹c siê na faktach widzialnych nie jesteÅ“my w stanie. Odwrotnie, zdawa³oby siê na podstawie obserwacji, i¿ chaos moralny przewa¿a nad jakimkolwiek ³adem i prawem moralnym.
Nie dziw wiêc, ¿e z dniem ka¿dym zmniejsza siê liczba ludzi szczerze wierz¹cych. Wprawdzie chrzeÅ“cijañstwo stara³o siê rozwi¹zaæ te wszystkie problemy, podaj¹c dwa t³umaczenia: grzech pierworodny i wolê Bo¿¹. Ale ¿adna z tych odpowiedzi nie zadawala wspó³czesnego umys³u. Pierwsza nie wystarcza, gdy¿ nauka mówi o nie istnieniu takiego Adama jakiego przedstawia historia Å“wiêta, uwa¿aj¹c go raczej za symbol ca³ej rasy ludzkiej, ni¿ za indywidualn¹ jednostkê - a wiêc i grzech pierworodny istnieæ nie móg³, nauka i jemu daje z go³a inne t³umaczenie. Druga nie zadawala, gdy¿ wówczas Bóg by³by bezpoÅ“rednio odpowiedzialny za cierpienie i mêkê ludzkoÅ“ci, zw³aszcza za warunki, w których jednostka od urodzenia siê znajduje.
I wzdragamy siê nie mog¹c pogodziæ tego pojêcia z wszechmi³oœci¹ i wszechsprawiedliwoœci¹ Istoty Najwy¿szej.
Te i tyle, zagadnieñ niepokoi nie od dziÅ“ wspó³czesn¹ ludzkoϾ, a niejedno serce nape³nia rozpacz¹. Rozwi¹zanie ich wydaje siê niemo¿liwe; a jednak jeÅ“li pozostaj¹ bez odpowiedzi ca³a religia traci sw¹ wartoϾ i nie dziw, ¿e ludzie nie chc¹ siêgaæ poza materialny Å“wiat.
Potrzebny nam klucz, który by da³ rozwi¹zanie wszystkich tych zagadnieñ, przywracaj¹c ¿yciu ducha jego istotn¹ treϾ, odnawiaj¹c wiarê w sprawiedliwoϾ i mi³oϾ Boga, w prawo i cel ¿ycia.
Kluczem tym jest reinkarnacja.
![]() |
Jeœli podoba³ Ci siê artyku³ dodaj do niego swój g³os |
![]() |
||
Zobacz ranking najbardziej popularnych artyku³ów na naszej stronie |